Sergio Ramos był w stanie zapewnić wszystko, czego tylko sobie zapragnęła.
Może to jest troszkę dziwne, ale Ana Lahm pomimo swojego ciężkiego charakteru potrafiła bardzo szybko tworzyć silne więzi z innymi.
Pokój, w którym miała zamieszkać urządził własnoręcznie. Chciał, żeby czuła się w nim jak najlepiej.
To, co lubi jego lokatorka wyciągnął od Torresa, a jakżeby inaczej. Angielska '9' wręcz wyrywała sobie włosy z głowy, z zazdrości o swoją przyjaciółkę, ale nie tylko on był zazdrosny.
Pilar, partnerka Sergio nie darzy Any jakąś sympatią. Nie może się przyzwyczaić do jej obecności w domu. Nadal ma pretensje o to, że jej wybranek spędzał tak dużo czasu z obcą dziewczyną.
Ale przecież ona będzie tam mieszkać przez dłuższy czas i chyba wypada znać swojego lokatora ?!
* * *
- Sergio ! - Krzyknęła wchodząc do salonu. Po chwili mężczyzna wystawił głowę z jednego z pokoi.- PIJEMY !- Pokręciła trzymaną w ręku butelką wina.
- Udało się ?! - Wytrzeszczył oczy i podszedł do niej.
- Przy wsparciu Ikera, Guardioli i Mouringo, hmmm...- Udała zamyślenie, a po dosłownie sekundzie radośnie i głośno krzyknęła.- TAK UDAŁO SIĘ !!!.- Zawodnik Madrytu zaczął szczerzyć się jak głupi i kręcić Ane wokół własnej osi.
- Tak się ciesze ! - Wręcz podskoczył z radości.
- Wiesz..- Usiadła na kanapie i poklepała miejsce obok.- To nie pierwsza liga, a druga. Ehh ze względu na to, że chcą mnie przetestować. Przecież wcześniej nie grałam w żadnym innym klubie. I niestety Real Madryt, a nie Barcelona.- Wykrzywiła usta.- Ale dobre i to.- Zaśmiała się.- Musi mi wystarczyć.
- Przestań ! - Klepnął ją w ramie.- Powiedz takie coś Pepe, a zniszczy cie wzrokiem niczym Darf Weider. Zobaczysz do Barcelony też dojdziesz. I tak w ogóle : TO STRASZNIE JESTEM Z CIEBIE DUMNY ! - Krzyknął i znowu zaczął ją ściskać.
- Ser.g.ioo pro..sze.. puś...ć- Ledwo dała radę to wymówić.- Ufff...Kupie ci jakiegoś miśka, żebyś się mógł wyżyć, okey ? A kontynuując to mam pewien plan.
- Ahaaaaa.- Przeciągnął.- A dokładniej ? Objaśnij mi to.
- Pogram tu trochę i poproszę o transfer. Ale ogólnie to cieszę się, że w ogóle dali mi możliwość gry. Możliwość jakiegokolwiek początku. Równie dobrze mogli się na mnie wypiąć i by było po przygodzie.
* * *
*Miesiąc później*
- Emperadooooor !!- Krzyknęła leżąc pod kołdrą.
- Co jest ? - Zawodnik ukazał się w progu jej pokoju.
- Ja tego normalnie nie przeżyje... Najpierw Torres i Chelsea odpadli z LM. Barca nie wygrała La Liga. A teraz wy i mój kochany Villa w finale. Moje serce się rozpada...- Zawyła kładąc sobie dłoń na czole.
- Idź ty głupia ! - Parsknął śmiechem i rzucił się na łóżko obok niej.- Zabraniam ci oglądać mecze.- Rzucił w nią poduszką.
- Przestać.- Zrzuciła ją na podłogę.- Masakra jakaś...- Podparła głowę rękoma.
- Spójrz.- Wskazał palcem na fototapetę na ścianie.- To co jest teraz na boiskach, to nic w porównaniu z Mundialem. Każdy chce być Mistrzem Świata. Wtedy jest prawdziwe widowisko.
- Przez telewizor się nie liczy...
- Ej przecież del Bosque obiecał cię zabrać. Nie rozumiem o co ci teraz chodzi. Ostatnio jesteś dziwna. Chyba nie wyspana...Ale to wkurza, strasznie marudzisz.
- Ehh. - Położyła głowę na jego nogi.- Przepraszam...Wiem strasznie marudna jestem...
- Dobra, wstawaj już 10.- Klasnął w dłonie.
- Nie chce mi się.- Zawyła i nakryła się kołdrą.
- A miałem powiedzieć: Torres się cały czas dobija...I co jeszcze ?! yyy..A dzwonił Zidane podobno miałaś z nim biegać.
- Cholera !- Zerwała się z łóżka.- Co mnie nie budziłeś ?!
- Budziłem.- Mrugnął okiem i wytknął język w jej kierunku.
_ _ _
- Nino, nie wiem kiedy się zobaczymy...- Jęknęła próbując założyć buta w czasie rozmowy przez telefon. Musiała się pośpieszyć Zidane już na nią czekał.
- Widujemy się coraz rzadziej...- Wymamrotał.
- Ja wiem, przepraszam. Mam coraz mniej czasu.
- Ana olewasz mnie i tyle...- Zawył.
- Torres pajacu jeszcze nigdy cię nie olałam...I NIE ZAMIERZAM ! - Poprawiła się przed lusterkiem, wzięła klucze od domu i ruszyła w kierunku jej partnera do joggingu.
- Mhm, a co robiłaś wczoraj ?! Dzwoniłem ze sto razy...
- Byłam w Brazylii.(Hej.- Powiedziała cicho i ucałowała Zizou w policzek, po czym skinęła głową, że mogą już biegnąć.)
- Ciekawe po co...- Prychnął.
- Fernando Torres ! Ty mnie nie denerwuj !.- Przystanęła.
- Co nie możesz nic wymyślić ?
- Gdybym tam była już być oberwał po głowie...- Zrobiła kilka ćwiczeń rozciągających.
- No dawaj. Mów co robiłaś.
- Poznałam Ronaldinho...- Rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.
- Torres jest jakiś zgryźliwy. Wkurza mnie już...
* Następnego dnia*
Wstała dość późno. Chociaż dla niej to już była norma. Reszta domowników też się już przyzwyczaiła, że Ana wstaje tak późno. A to wszystko przez przemęczenie, które coraz bardziej dawało się jej we znaki.
Trenowała bijąc rekordy swoich możliwości. Pracowała na najwyższych obrotach. Walczyła dalej, choć było jej niezmiernie ciężko. Dążyła do perfekcji.
Obrała sobie wzór : za wszelką cenę chciała być jak Ronaldinho. Udało jej się go poznać, a on zaoferował jej pomoc. Wręcz zakochała się w jego umiejętnościach.
Przeciągnęła się stojąc koło blatu kuchennego w byle jak zarzuconym na siebie szlafroku. Wyglądała koszmarnie: roztrzepane włosy, zaczerwienione oczy i wielkie wory pod nimi do tego była blada.
A co najważniejsze : BYŁA GŁODNA, cholernie głodna. Wróciła po 2 w nocy i jedyne co zjadła poprzedniego dnia to kanapka, którą podkradła Cristiano z torby treningowej. Czas na śniadanie!
Wyjęła dość dużą miskę i nasypała do niej płatków kukurydzianych, po czym zaczęła kroić owoce : banan, kilka truskawek oraz mango. Wszystko to wrzuciła do swojej miski, zalała jogurtem naturalnym i obsypała nasionami granatu.
Rozejrzała się czy nikogo (czyt. Ramosa) nie ma w pobliżu. Na szczęście on bierze prysznic.
Ufff...- Pomyślała. Szybko udała się do salonu, usiadła po turecku na kanapie i włączyła telewizje. Akurat leciały wiadomości.
Z wrażenia aż zakrztusiła się swoim posiłkiem.
- Słyszałeś ?! - Wrzasnęła.- Nowy trener Barcelony Luiz Enrique... I mają ter Stregena ! O w mordę ! Nieźle ! A Fabregas mi się nie pochwalił... Już ja mu dam jak spotkam go następnym razem w Madrycie.. O i Pinto odszedł... Mamo...Jestem w szoku...Ale jak dla mnie nie był aż tak dobrym bramkarzem...No, ale trudno..
- Ana to powtórka...To wszystko było wczoraj ! - Stanął przed nią przepasany ręcznikiem.
- Dzięki, że powiedziałeś ! - Wymamrotała i po chwili coś sobie przypomniała.
Szybko wetknęła sobie łyżkę z jedzeniem do buzi, a swój skarb zakryła poduszką.
- Dzwoniłem, al...Ej co tam masz ?! - Wskazał palcem na miejsce, w którym Ana coś ukryła, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- Nic dla ciebie ! - Wytknęła mu język.- NIE ODDAM !
- A tam, takie twoje gadanie.- Zaśmiał się, chwycił ją za ręce i jednym, zwinnym ruchem odebrał jej skarb.- Jezu TO WYGLĄDA GENIALNIE ! - Ana głośno westchnęła. Jedynie to jej pozostało. Zabrał jej nawet łyżkę- brutal jeden...
- Mmmmmm....to jest...brakuje mi słów, żeby to opisać. Ah dzięki ci za te wszystkie wspaniałe rzeczy, które mi przyrządzasz. Kocham cie !
- Przez ciebie umrę z głodu ! - Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zrobiła minę jaką robi małe dziecko, gdy ktoś nie chce mu czegoś dać.
- Oj wynagrodzę ci to jakoś, nie płacz...- Ucałował jej czoło.
- Wcale nie płacze.- Pokazała mu środkowy palec.
- No dzięki...- Skrzywił się.- Ja do ciebie z sercem, a ty co ? A dobra mniejsza...Trenujesz dzisiaj ?
- Robię wyjątek i nie, bo urodziny Ikera. Muszę kupić jakąś sukienkę.- Zamyśliła się.
- Ah no to zabieram cię na pyszny obiad.
- Ktoś cię w tym uprzedził.- Zaśmiała się.
- Zgaduje, nawet nie mów kto, bo mnie poniesie...- Warknął.
- A ty znów swoje...- Machnęła ręką i wstała z kanapy.
- Bo to jest mega sztuczne ! - Wrócił do spożywania pokarmu, nie chciał powiedzieć o kilka słów za dużo.
- Nic ci, a raczej waszej trójcy do tego.- Skrzyżowała ręce i zaczęła tupać nogą.
- Ty sobie robisz jakieś jajca, a mi Torres mój piękny tyłek skopie ! Oni mi tu jakiś wysyłają. ostatnio był Luiz, ale ciebie nie było. Lahm też chce tu wysłać Mullera, Javiego i jeszcze jakiegoś. A ja nie chce tu mieć niemieckiej delegacji, jasne ? Chce spokój. A ten Torres to już tak robi ogniem, normalnie jak kobieta podczas menopauzy się zachowuje...Rób tak, żeby wszyscy byli happy, okey ?- Nic nie odpowiedziała, odwróciła się na pięcie i ruszyła do swojego pokoju. Tym razem już przesadził...- Wieczorem masz być u Ikera ! NIE ZAPOMNIJ !
///////
- Isco no...Nie rozumiesz ?- Spojrzał na siedzącego naprzeciw niego kolegę. Ten tylko wytrzeszczył oczy.
- Nie Karim, nie ogarniam tego.- Potrząsnął głową.
- Tylko tak mogłem się do niej zbliżyć !- Poderwał się na nogi i zaczął wymachiwać rękoma.- Poprosiłem tamtą dziewczynę, żeby udawała moją byłą, która nagle chce do mnie wrócić i nie daje mi spokoju. Ana miała udawać, że teraz to ona nią jest. I wtedy weszliście wy i An nie mogła niczemu zaprzeczyć. Chociaż dla mnie to nawet lepiej.
- Stary...- Pokręcił głową.- Zawsze uważałem cię za kogoś normalnego, rozsądnego, a ty grasz w jakieś głupie gierki. Jak nastolatek...
-Kiedy to ona tak na mnie działa ! - Złapał się za głowę.
- Tylko jej mieszasz w życiu. Zobaczysz to się źle skończy.
- Ja ją kocham i chce, żeby to trwało jak najdłużej.
-A Torres wierci ci dziurę w brzuchu...To ci nie przeszkadza ?
- Torres mnie nie obchodzi.
- Tak samo nie obchodzi cię to, że ta dziewczyna cię nie kocha ? Zgodziła się ci pomóc, nic więcej. Nie wymagaj od niej niczego więcej.
- Pokocha...Zobaczysz !- Momentalnie za jego plecami pojawiła się postać Any.
- Cześć ! - Rzuciła szybko i od razu spojrzała na Isco.
- Hej kochana ! - Ten od razu do niej podszedł i ucałował w policzek.- Będę się już zbierał.- Cofnął się i wziął z ławy kluczyki od swojego samochodu.- Do zobaczenia później !
*
Stanęła już prawie gotowa przed ogromnym lustrem. Próbowała zapiąć na szyi łańcuszek. Wtedy spojrzała na swoje odbicie.
Wyglądała zupełnie inaczej niż kilka miesięcy temu. Dziś wyglądała obłędnie : czarne buty na wysokim obcasie, krótka, obcisła, granatowa sukienka, złote dodatki, mocny makijaż i pofalowane włosy.
Jednak coś jej przeszkadzało. W samolocie słuchała piosenki, która akurat w tamtym momencie wróciła do jej pamięci :
Like a liar
She's on fire !
She's waiting there
Around the corner
Just a little aid
And she'll jump on ya !
Ona musiała okłamywać swoich przyjaciół. Dla niej to było okropne. Może z zewnątrz wyglądała doroślej, wydawała się być dojrzalsza, to w środku dalej była tą starą Aną.
Jej myśli rozwiał ciepły oddech na jej szyi i składane pocałunki.
- Pomogę ci.- Szepnął jej do ucha i zapiął łańcuszek przejeżdżając dłonią po jej plecach.
- Przestań...- Warknęła i odwróciła się w jego stronę. Był ubrany w garnitur i granatową koszulę, tak by strojem pasować do brunetki.
- O co ci chodzi ?- Spojrzał na nią niewinnie.
- Dobrze wiesz o co.- Spojrzała na niego wymownie.- Słyszałam twoją rozmowę z Isco. CAŁĄ!- Założyła ręce na klatkę piersiową.
- An, ja...
- Cicho ! - Uniosła dłoń.- Nic dziś do mnie nie mów, jasne ? To źle się dla ciebie skończy...A teraz chodź, bo się spóźnimy...
*
Weszła do dużego, przystrojonego pomieszczenia i w ogóle nie zwracając uwagi na Benzeme ruszyła w kierunku solenizanta.
- Iker mój skarbie !! Wszystkiego najlepszego !- Rzuciła mu się na szyję i ucałowała oba policzki.
- Bo będę zazdrosna. - Obok nich śmiejąc się przeszła Sara. Oboje odpowiedzieli jej uśmiechem.
- Ana, dzięki słońce.- Chwycił jej dłonie.- Dawno się nie widzieliśmy. Masz coraz mniej czasu dla mnie.
Błagam, niech mi ktoś w końcu powie coś nowego, a nie w kółko słyszę to samo...-Pomyślała.- Wybacz.- Mimo wszystko lekko się zarumieniła.
- Chyba muszę cie doprowadzić do jakiegoś porządku. Musze w końcu na ciebie nakrzyczeć. - Pogroził palcem śmiejąc się.
- Żadnych krzyków ! Stop ! - Pomiędzy nimi pojawił się Brazylijczyk.- Marcelo nie pozwoli krzyczeć na gwiazdę Madrytu.
- Kiedy to właśnie ja chce na nią nakrzyczeć.- Iker uniósł jedną brew.
- No właśnie o niej mówię. Nie wolno na nią krzyczeć. Ana jest najlepsza !
- Dzięki. - Ucałowała jego policzek, a El Santo tak po prostu pokazała język.
- Marcelo pozwól, że chwilę sam porozmawiam z "gwiazdą".- Podrapał się po brodzie i spojrzał na kolegę.
- Jasne, pogadamy później.
- Annie jestem ogromnie dumny z ciebie i twoich dokonań. Ale ty wręcz się uzależniłaś.
- To piłkarz nie powinien być uzależniony od tego co robi ?!- Spojrzała na niego dziwnie.
- Mmm...Nie o to mi chodzi... To źle wpłynie na twoje zdrowie. Powinnaś trochę przystopować.
- Ikuś ja znam swoje możliwości i wiem kiedy przestać.- Poklepała go po ramieniu.- O mnie się nie martw. Zacznij myśleć o Mundialu. Hmm albo na razie myśl o finale LM.
- Olewasz to co mówię. W ogóle nie bierzesz tego do siebie.
- Nie !- Wywróciła oczami.
- Nie lubię, gdy tak robisz..Zapytaj kogokolwiek; Zidane, Villi, Reiny, Pirlo, Ronaldo, Toure czy Henry'ego. Każdego kogo znasz, a powie ci to samo: POWINNAŚ ODPOCZĄĆ.
- Nie teraz, nie gdy dobrze mi idzie.
- Sama możesz temu zaszkodzić...Poza tym sezon już się kończy. Rozmawiałem z Fabregasem i za dwa dni pojedziesz do Barcelony na kilka dni. To ci dobrze zrobi. I zobaczymy się na Mundialu.
Barcelona ?! Jestem za !- Pomyślała.- Porozmawiajmy o tym innym razem, okey ?- Uśmiechnęła się i chwyciła go pod ramię.- Nie psujmy twoich urodzin.- On tylko głośno westchnął.
- Dobra..
- Wracaj do gości, a ja skoczę do toalety.
Przeszła przez dłuuuugi korytarz i już wyciągała rękę do klamki, jednak ktoś jej w tym przeszkodził przeszkodził.
- No witam !- Przed nią ukazał się w lekkim rozkroku i rękach skrzyżowanych na klatce piersiowej nie kto inny jak sam Fernando Torres.Nie miał za ciekawej miny.- Nie chciałaś przyjść do góry, góra przyszła do ciebie...- Warknął.
- yyym...Hej ?- Odparła niepewnie.
- A gdzie radość na mój widok ?
- Cieszę się.- Na jej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech.
-Pfff.- Prychnął.- Kurwa ja się pytam co to ma być to z Benzemą ?!- Wrzasnął.
- Cicho!.- Szybko zakryła jego usta dłońmi.- Nie wrzeszcz tu...Uspokój się.
- Ja mam być spokojny, ja ?! Dobre...- Zaśmiał się.
- Torres przestań..
- To ty przestań ! - Złapał ją za nadgarstki.- To co robisz jest niepoważne. W ogóle nie myślisz o konsekwencjach! W Anglii wręcz szaleją widząc twoje zdjęcia w gazetach. Ty się wcale tym nie przejmujesz! A ja każdego dnia zastanawiam się czy jeszcze żyjesz !- W jego oczach zaczęły błyszczeć łzy.- Ja tak nie wytrzymam...Oddalasz się ode mnie...Bez ciebie jest mi cholernie ciężko...- Po chwili słone krople zaczęły płynąć po jego twarzy.
_________________________________________________________________________________
Witam Was moje Kochane ! :*
Dałam radę z siebie tyle wykrzesać i baaardzo długo się do tego zabierałam... za co przepraszam :c
Rozdział chyba najdłuższy ze wszystkich, chociaż może nie aż tak długi ? :D
Nadgoniłam w nim i teraz będę ze wszystkim na bieżąco :)
Następny pojawi się po niedzieli ;) Czekam na Wasze komentarze :)
Buziaki ! :*****
Buziaki ! :*****