goal

goal

niedziela, 23 marca 2014

5. Ich bin bei Dir.../ Estoy Contigo... cz.2


- Wszystko w porządku ? - Poczuła na swoim barku dłoń. - Wyglądasz jakby coś się stało.
- Nie.- Potrząsnęła głową.- Wszystko w porządku proszę pana.- Posłała w jego stronę uśmiech.
- Nie mów "pan", mów Pep lub Joseph. Nie cierpię, gdy tak mówią.
- No dobrze.- Znowu się uśmiechnęła. Ten człowiek miał w sobie tak pozytywną energię, że ciężko opanować śmiech.- Moja mama właśnie zadzwoniła i oznajmiła, że przyjechała.
- Trening niedawno się zaczął, ale mogę porozmawiać z nimi, żeby któryś cię zawiózł. Pewnie nie znasz jeszcze Monachium.
- Nie, nie trzeba.- Pokręciła głową.- Poczekam do końca treningu i wrócę z Phillipem.- Założyła włosy za ucho.
- Słuchaj, a może jednak pójdziesz na trening żeńskiej sekcji ?- Mówił bacznie obserwując poczynania piłkarzy.- Zawsze warto spróbować.
- Jeżeli nawet to nie jestem odpowiednio przygotowana.- Chciała znaleźć jakąś twórczą wymówkę, jednak nic sensownego nie przyszło jej do głowy.
- Coś się wymyśli.- Puścił jej oczko.- Pójdę tam z tobą. Tylko przed tym porozmawiam sobie z kapitanem.- Nie protestowała. Stwierdziła, że to bez sensu. Pójdzie tam, bo zależy na tym Guardioli, a ona bardzo go
polubiła.
Usiadła na ławce i przyglądała się grze piłkarzy. Przyglądała ? Nie...Ona się zamyśliła. Myślała o tym, co mogło spowodować przyjazd jej matki.

*

- Do jutra trenerze !- Piłkarze wychodzili już przebrani. Ona stała obok samochodu swojego wujka.
- Lahm, chodź do mnie ! - Krzyknął Pep. - Ana, a ty poczekaj na mnie, dobra ?
- W porządku.- Do Phillipa podszedł jeszcze jakiś kolega. Chwilę porozmawiali, Lahm pogroził mu palcem, a później brunet zmierzał w kierunku dziewczyny.
Jego piękne oczy od razu ją do siebie przyciągnęły. Wysoki, bujna czupryna- CUDO. Już w trakcie treningu zwróciła na niego swoją uwagę.
- Witaj ! - Posłał jej szczery uśmiech.- Jestem Javi.

*


- Nigdy więcej tam nie pójdę !- Krzyknęła.
- Ana, ale trener był tobą zachwycony! Twoja gra bardzo mu się spodobała. STRZELIŁAŚ 7 GOLI !- Próbował ją dogonić. Brunetka szła wściekła chodnikiem.- Grasz wspaniale ! Dryblujesz jak Ronaldinho.  Masz ogromny dar.
- Pep widziałeś jak one mnie traktowały ?! Bo ja to nic nie potrafię..To fart...Bo Lahm to na pewno mnie przyjmą i jeszcze przyszłam z Guardiolą...Bo grunt to dobrze się ustawić...
- Przestań...Dobrze wiesz, jak zagrałaś.- Objął ją ramieniem.
-Ale mnie to denerwuje...Wiem, pewnie teraz myślisz, że zachowuje się jak dziecko...
- Oczywiście, że nie ! - Szybko zaprzeczył.- One zachowały się jak dzieci zazdroszcząc ci talentu. A teraz chodź, zawiozę cie do domu.- Zawrócili.
- Ale na prawdę tak mówisz ? Było dobrze ?!- Przetarła policzki.
- Dziewczyno.- Złapał jej barki.- Gdybym mógł co mecz wystawiałbym cię w pierwszym składzie męskiej drużyny.- Ta nic nie odpowiedziała tylko mocno go przytuliła.

*

Przekraczając próg pomachała Guardioli.
- Jestem...
- I jak ?! - Z kuchni wyłonił się gospodarz domu.
- Uznam, że wcale nie zadałeś mi tego pytania...- Odwiesiła kurtkę.- Ona już jest ?
- Tak, czeka w salonie.- Wepchnął do ust kanapkę.
- Powiesz jej, że poszłam wziąć prysznic ? - Stała już na schodach.
- Okey.- Wybełkotał połykając jedzenie.

Wzięła szybki prysznic, założyła spodnie, luźny sweterek i zrobiła sobie lekki makijaż. Po zaledwie 20 minutach była w pełni gotowa. Szybko zbiegła ze schodów i wpadła do salonu rzucając się na szyję swojej matce.
- Tęskniłaaam !- Mocno ją przytuliła i ucałowała policzek.
- Tak, wiem.- Ana zdziwiła się reakcją matki. Przecież powinna się cieszyć, że ją widzi. Jednak ona była nieobecna, zamyślona, jakby w innym świecie. Odsunęła się od niej i usiadła na przeciwko.- Muszę ci coś powiedzieć.
- Słucham.- Założyła nogę na nogę i posłała jej szczery uśmiech.
- Bo ty...Ty musisz poznać prawdę...
- No powiedz w końcu...- Wywróciła oczami. Christina nabrała powietrza w płuca i po chwili je wypuściła.
- Luke... Luke nie jest twoim ojcem...- Powiedziała to zupełnie bez żadnych uczuć. Ane zamurowało, otworzyła szeroko usta. Jak to możliwe ?! Po dobrych kilku minutach otrząsnęła się.
- Mówisz mi to tak po prostu ?!- Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- A jak mam ci to powiedzieć ?! Mam paść na kolana i prosić o wybaczenie ?! Trudno stało się...Nie ty jedna masz innego ojca.- Wzruszyła ramionami.
- Nie poznaję cię...- Schowała  twarz w dłonie i pozwoliła łzom płynąć.- Mówisz to w taki sposób..- Wyszlochała.
- Czego ty niby oczekujesz...-Wstała i podeszła do okna.
- Więc kto nim jest ?!- Krzyknęła
- Adam, ojciec Fabia.- To było dla niej nie do zniesienia...Ojciec jej przyjaciela.
- A tata ?! - Chyba nie do końca do niej dotarło, ale w końcu tyle lat go tak nazywała.- On wie ?!
- Zauważyłam, że się domyśla. Ale nie powiem mu o tym, jeżeli spotkasz się z Adamem.- Założyła ręce na klatkę piersiową.
- Po tym wszystkim stawiasz mi jeszcze warunki ?!- Podniosła swój głos.- Tego już za dużo...!- Chwyciła swój telefon i biegiem ruszyła do wyjścia.
- Ana !!- Krzyknął za nią Phillip, jednak nie zdążył jej złapać, bo zatrzymała go Claudia.
- Nie teraz, daj jej trochę czasu...- Powiedziała przytulając męża.
- Jesteś z siebie zadowolona ?! - Zwrócił się do swojej siostry.- Jak możesz być taka nie czuła !

* * *

Szła przed siebie, nawet nie wiedziała gdzie jest.
 Po zapytaniu jednego z przechodniów dotarła do parku.
Usiadła na ławce, podkuliła nogi i po prostu zaczęła płakać. W dodatku nie miała tu nikogo z kim mogłaby teraz porozmawiać. Nie miała przy sobie swojego kochanego Torresa, bez którego każdy dzień jest bez sensu. Była do niego ogromnie przywiązana.
Wyjęła telefon z kieszeni i wystukała jego numer.
Jeden sygnał, drugi, trzeci i poczta...Pewnie miał trening.

  • Fer...Dlaczego nie ma cie tu ze mną...Tak bardzo cię potrzebuję...-Wyszlochała i rozłączyła się
Ledwo oddychała od napływu łez i okropnie bolało ją serce. Widziała coraz gorzej, świat wokół niej wirował.
- Ana...- Ktoś w końcu się nią zainteresował.- An, co ci jest ?!- Słyszała tylko męski głos, nic już nie widziała.
- Pep pomóż mi ! - Krzyknął biorąc dziewczynę na ręce.

* * *

( Anglia )

- Stary, mówię ci, że coś się stało. Nigdy się tak nie zachowywała. Ta wiadomość jest dziwna! - Mówił do Luiza kierując samochodem w stronę lotniska.
- Tak nagle chcesz tam pojechać ?!
- Ona mnie potrzebuje...
- Jadę z tobą !
- Nie, poradzę sobie. - Wyciągnął torbę z bagażnika.- Zaprowadź mój samochód i powiadom Mourinho.
- Będzie wściekły...
- Trudno...


_________________________________________________________________________________


Witam, witam :)
Przybywam z nowym rozdziałem :D
Chyba nie jest najgorszy, nie miałam problemów z napisaniem go.
Następny pojawi się w tygodniu, ponieważ jestem o rozdział do tyłu. Już powinnam pisać o el Clasico.
Dam radę :D JAKOŚ :)
Dziękuję za szczere opinie pod ostatnim postem, JESTEŚCIE KOCHANE <333

Przy okazji spóźnione życzenia dla mojego geniusza piłki nożnej *-* No ideał !

No i dla Alby też <333

Jak najwięcej goli, asyst i Jordi dziś pełne skupienie ! :*

Buziaki :****



10 komentarzy:

  1. Jak ta matka mogła ją przez tyle lat okłamywać ja się pytam? ;O Nie rozumiem tego :C Mam nadzieję, że Ann nic nie będzie :C Torres taki kochany <3
    Czekam na następny <3 Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowy rozdział :*
    http://queriendote-en-mis-brazos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. NO NIEŹLE
    Jak matka mogła ją tak okłamywać? Własną córkę? Niedorzeczne...
    Szczerze, to myślałam, że jej ojcem będzie Pep, ale jednak nie... W sumie to może i dobrze?
    Torres <3 Fajnie, że ma przyjaciela, który jest w jednej chwili zrezygnować dla niej ze wszystkiego, szczęściara.
    Oby jej się jakoś wszystko ułożyło :*
    A póki co zapraszam na nowy u mnie na: http://zapomniec-wszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm Pep... W sumie to byłoby dziwne, gdyby miał okazać się jej ojcem :)

      Usuń
  4. haha no cóż, jako, że jestem dzisiaj wściekła na cały świat, bo musiałam siedzieć prawie godzinę na deszczu, bo rodzice sobie na zakupy skoczyli a ja wróciłam z biegania a klucza nie ma!
    Ale wracając, bo zaczynam Cię męczyć moim jakże pięknym życiem...
    Chyba bym jej normalnie nogi z .... powyrywała ;-;
    Nie no, pewnie nie, ale biorąc pod uwagę mój stan i to, że dalej mi zimno, chociaż siedzę w domu już półtorej godziny pod kołdrą mogę stwierdzić, że w tym jednym jestem podobna do Any, obie siedzimy na polu!
    Takie podobieństwo bardzo hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju współczuje :cc masakra tyle w deszczu...

      Usuń
    2. Hahaha jak to moja mama zaczęła mówić jakieś dwa tygodnie temu "maskara". So maskara i zapraszam na nowość ;))
      http://bo-ksiezniczka-jest-tylko-jedna.blogspot.com

      Usuń
  5. jeju, jeju, jeju! znalazłam gdzieś twojego bloga przez przypadek i się zakochałam <3 uwielbiam piłkę nożną wgl sport i twój blog strasznie mnie urzekł.
    Trudna sytuacja dziewczyny przekłada się na chęć spełniania marzeń... ma przy sobie wspaniałych ludzi i to jest piękne. Ogromnie mi się wszystko podoba, pochłonęłam automatycznie!
    Czekam na kolejny ;D i dodaję do obserwowanych ;)
    I zapraszam także do mnie http://going-to-love.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ;) Zapraszam na nowy rozdział. W końcu się pojawił. http://unbreakable18.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :* Zapraszam na nowy rozdział i zachęcam do wyrażania opinii w komentarzach :)
    http://queriendote-en-mis-brazos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń